Lek na całe zło…

To było ostatnie moje zlecenie w tym roku. Sobota. Zadzwonił budzik. Godzina siódma. Poranek. Słonce zamierzało pospać sobie jeszcze z godzinkę, a ja już musiałem się obudzić. Z jednym okiem zamkniętym, odbyłem poranny rytuał, mając na uwadze to, żeby nie obudzić śpiących jeszcze domowników. W tym czasie doliczyłem się dwóch lub trzech nieudanych przejść przez futrynę drzwi, co mnie lekko rozdrażniło i przekonało, że jedno śpiące oko nie jest warte nieudolnych i bardzo bolesnych przejść z pokoju do łazienki. Przez myśli przeszło mi jeszcze tylko, że może ktoś w trakcie nocy poprzestawiał meble i przejścia między poszczególnymi pomieszczeniami w domu, ale to tylko złudzenie. Wszystko było na swoim miejscu. Zapakowany, „osprzęcony” i z delikatną już chandrą, wyszedłem z mieszkania. Na klatce schodowej zgubiłem jeszcze po drodze klika schodków, co tylko spotęgowało moją chandrę i delikatnie pobudziło. Na dworze powitał mnie sączący się z nieba deszcz. Uczucie zimnych kropel lejących się z nieba orzeźwiło mnie i jeszcze bardziej dobiło. Brakowało tylko, żeby nie odpalił samochód. Odpalił 🙂

Z Moniką i jej siostrą (świadkową) umówiłem się przy stacji benzynowej. Czekając udałem się do tamtejszego sklepiku, żeby kupić coś na rozbudzenie. Deszcz w dalszym ciągu siąpił, było zimno, ciemno… Coś okropnego. W pewnym momencie podjeżdża samochód. Jego wycieraczki równomiernie i cyklicznie przecierały mokre szyby. Światła rozświetlały mroczne i deszczowe ciemności tamtego poranka. Drzwi otworzyły się z impetem i wyskoczyła z nich rozpromieniona Monika. „Pada deszcz!” – krzyknęła mi na powitanie. „Ale to mnie wcale nie obchodzi, bo dzisiaj wychodzę za mąż!” W tym momencie dla mnie deszcz już nie istniał i pomimo panujących ciemności, w duszy świeciło mi słońce. Monika okazała się lekiem na całe zło, które mnie wtedy nawiedziło. Wraz z jej siostrą pojechaliśmy do fryzjera, który był moim pierwszym punktem dokumentowania ślubnego dnia Moniki i Janusza.

Chciałbym jeszcze wspomnieć troszkę o Januszu, który pomimo takiej brzydkiej aury, radością wcale nie odbiegał od stanu duchowego Moniki. Janusz to wielki romantyk. Dowodem tego jest olbrzymi transparent, który powstał z jego ręki z okazji oświadczyn. Transparent ten został zawieszony nad bramą wjazdową Moniki co udało mi się uwiecznić na zdjęciu.

Dziękuję kuzynowi Moniki – Marcinowi, za to, że mnie polecił. Dzięki temu mogłem poznać tak życzliwych ludzi. Marcin podczas wesela zaśpiewał specjalnie dla młodej pary. Co też udało mi się uwiecznić 🙂 Chciałbym się pochwalić, że podczas moich oświadczyn Marcin oraz jego zespół „PARADISE” będący świadkami tego wydarzenia, zadedykowali nam piosenkę 😛

Tradycyjnie zapraszam na kilka zdjęć z niezapomnianego dnia dla Moniki i Janusza…





\








































Komentarze

pięknie 🙂 dzieci wymiatają i Pani w majtaskach 🙂

jak zawsze bardzo miło się ogląda, no i są detale…a ja lubię detale 🙂

Piękny reportaż, Hubercie potrafisz ukazać tak tą historię jakbyśmy ją oglądali na filmie.. super:)) Pozdrawiam.

bardzo dobrze ci idzie swietne zakonczenie sezonu 🙂

jak zwykle—-pełny profesjonalizm!
Pozdrawiam…-M-..juz nie tajemnicza 🙂

Super zakończenie sezonu. Świetne zdjęcie kościelne w pionie 😉

świetne zdjęcia, pełne emocji i o to właśnie chodzi:)
zdjęcie w kościele w b&w wzruszonej kobiety powalające… 🙂

TWÓJ KOMENTARZ

Skomentuj MargoFoto

IMIĘ I NAZWISKO
EMAIL
STRONA WWW
KOMENTARZ

następny post
Ostatki plenerowe…
Monika i Janusz zaproponowali sesję plenerową w Orłowie. Wraz z ich świadkami wybraliśmy się na miejsce. Nie robię sesji plenerowych ze świadkami, ale na kilka [...]