Śnieg, skocznia, Małysz… i co ja robię tu?
6 kwietnia 2009
Spóźniona obiecana relacja ze skoków w Zakopanem z tego roku.
Mimo, że nie przepadam za skokami, dałem się namówić z żoną na wyjazd do Zakopanego. Po pierwsze, żeby zobaczyć góry, po drugie – chciałem zobaczyć czy podołam reportażowi fotograficznemu 🙂 Na dzień przed dawała się we znaki atmosfera towarzysząca temu wydarzeniu: ludzie pomalowani w narodowe barwy, wszechobecne stadionowe piszczałki i ogólny gwar. Kibiców można było spotkać na każdym kroku.
Na początku imprezy były sztuczne ognie i ogólna prezentacja narodów biorących udział w imprezie. Niestety prezentacja odbyła się tylko dla VIP’ów. Reszta kibiców mogła tylko podziwiać tyły prezentacji. Pojawiła się oficjalna maskotka, która zabawiała kibiców.
Zaczęły się skoki. Dla mnie jako osoby, którą wcale nie emocjonują takie widowiska, były to najdłuższe 3-4 godziny spędzone na mrozie z aparatem w ręku. Każdy skok wyglądał podobnie. Nie zawiedli oczywiście kibice, którzy jak zwykle najlepsi są w Polsce. I nie jest ważne kto wygrał/przegrał, oni i tak będą kibicować 🙂
Nadeszła ta chwila . Na rozbiegu siedział już Małysz. Wszyscy wstrzymali oddech i oczekiwali na rezultaty skoku. Reporterzy i kibice śledzili skok Adama…
Reszta skoczków robiła dokładnie to samo co Adam: skakała, lądowała, i wracała na miejsce 🙂
Nad wszystkim czuwał sam Capo de tutti capi 🙂


Na sam koniec bonusik dla znawców sprzętu fotograficznego:
Fajna relacja – podoba mi się, Pozdrawiam.
Niezły lens… 600? 800? Szkoda że nie 200-500/2.8 ;D Heh…Ale do tego to by raczej była potrzebna jakaś platforma samochodowa. ;D
Piszesz o tym szkiełku w bonusie?
Tak .:) Ciekawi mnie czy w zestawie był tragaż.