My name is Staś…
14 maja 2009
Pewnego dnia zaglądam do swojej skrzynki e-mail. Dostałem zaproszenie od koleżanki z liceum na chrzest i sesję synka Stasia 🙂 Już samo imię „Staś” u malutkiego brzdąca brzmi pociesznie 🙂 Pomyślałem sobie, że mały będzie nieziemski. O chrzcie może innym razem. Dziś napiszę o sesji 🙂 Umówiliśmy się na środę. Pojawił się termin – pojawiłem się ja 🙂 Mąż mojej koleżanki z liceum ze zdziwieniem zapytał: „Dziś jest środa?„. Nie dziwię mu się 🙂 Przy Stasiu zapomina się o czasie. Mały Staś jest fantastyczny. Pokochał aparat już od samego początku. Pozował jak rasowy model.
Mały Staś bardzo lubi podjadać podczas sesji zdjęciowych. Najbardziej zasmakował w palcach wskazujących. Nie pogardzi jednak całą piąstką na raz.
I na deser duży, soczysty paluch od stópki. Tak dla smaku.
Staś jest dojrzałym mężczyzną, który nie lubi publicznego okazywania czułości. Przy każdym pocałunku od mamusi, krzywił się niemiłosiernie ze wstydu, że to przypadkiem może zostać udokumentowane. Tatę jednak odrobinę bardziej toleruje. No ale wiadomo, że lepiej trzymać z facetami 🙂
Czasem jednak trzeba na chwilę porzucić swoje poglądy i wymęczyć chociaż ten jeden delikatny grymas sympatii, żeby mamusi przykro nie było 🙂
„Jak skończę z paluszkami od dłoni, zabieram się za te cztery stópki…„
Ogólnie to klawa rodzinka jest 🙂 Macie fajoskiego synka. Niech Wam się dobrze chowa. Pozdrawiam!
nie, niech się dobrze nie chowa bo go nie znajdą 😀 :)) słit 🙂 Bardzo udana sesja 🙂
Sesja ekstra. Maluch pocieszny, coz chciec wiecej.
to zdjęcie nad którym widnieje napis „Jak skończę z paluszkami od dłoni, zabieram się za te cztery stópki…” jest genialne :))